Przejdź do treści

Sylwetki

Jerzy Łysak – „Z wojskami kolejowymi przemierzałem Polskę”

Jerzy Łysak w swoim gabinecie, kiedy pełnił funkcję szefa przewozów wojskowych przy Południowej Dyrekcji Kolei

MG: Jakie zadania wykonywały wojska kolejowe w tamtym okresie?

: Wojska te zajmują się organizacją transportu na szczeblu armii i frontu. A naszym zadaniem czyli zadaniem wojsk kolejowych było przywracanie dobrej infrastruktury kolejowej w Polsce. Modernizowaliśmy szlaki komunikacyjne. Na przykład od początku do końca zmodernizowaliśmy wielką stację rozrządową Zebrzydowice – Czarnolesie, wszystkie bocznice wojskowe remontowaliśmy, a jak było zapotrzebowanie, to wchodziliśmy na modernizację kolei węglowych na Śląsku.

MG: Jednym słowem odbudowywaliście infrastrukturę kolejową po wojnie?

: Tak. Ja osobiście dowodziłem pułkiem, który miał rolę szkoleniową. Mieliśmy na wyposażeniu 500 metrów bieżących mostu kolejowo-drogowego na pontonach i pamiętam razu pewnego, kiedy rozłożyliśmy już ten most, z wizytą przyjechał marszałek Marian Spychalski i bardzo mu się podobało, ponieważ po raz pierwszy zobaczył pociąg na pontonach (śmiech).

Potem była budowa estakady – mostu stalowego, składanego przez Odrę. To były wspólne ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego, w ramach których wybudowaliśmy 638 metrów bieżących tego mostu w czasie 42 godzin. Ja osobiście byłem odpowiedzialny za przejazd po próbach pierwszego transportu wojskowego tym mostem, a był to pociąg niemiecki z czołgami. Były to leopardy, z tego co pamiętam.

Teresa Łysak: Pierwszymi osobami, które szły tym mostem, byłam ja i koleżanka. A wszystko się jeszcze kiwało.

MG: Są Państwo razem już długie lata.

: Dokładnie 72, pobraliśmy się w 1951 r., a kiedy mąż budował kolej bieszczadzką, ja w tym czasie mieszkałam z dziećmi w Przemyślu i jeździliśmy do niego. Spało się w namiotach. Pamiętam dzicz, głuszę, bo ludzi tam praktycznie nie było. Oj, i przeżyliśmy dużo przygód.

MG: A jak wyglądały Bieszczady w tamtym czasie?

: Pusto, ale przepięknie. Dwa lata temu odwiedziliśmy Bieszczady po wielu latach przerwy, popatrzyłam na domy wszędzie pobudowane i pomyślałam sobie… Boże, to nie jest to, to już nie jest nawet ta zieleń, jaką pamiętam z tamtych czasów.

: Widzi Pani, jak się weszło do Wetliny, gdzie była placówka WOP–u (Wojska Ochrony Pogranicza – przyp. red.), to za nią była góra aż czerwona od poziomek…

Teresa Łysak na poziomkach
Teresa Łysak na poziomkach/ fot. archiwum prywatne

TŁ: I mnóstwo było żmij, także trzeba było chodzić w takich wysokich butach. Choć ja nieraz, zbierając poziomki zetknęłam się z nimi, ale nigdy żadna mnie nie ugryzła. Dla mnie wszystko tam było ciekawe, chciałam zobaczyć teren budowy kolejki. Chodziłam wszędzie, choć w towarzystwie żołnierza z bronią.

: Tam były opuszczone, zasypane i pozarastane wioski, tak że czasami nic nie było widać i kiedyś zdarzyło się, że podczas prac przy budowie kolejki jeden z moich ludzi wpadł przez przypadek do piwnicy.

MG: Kolejka była budowana po Akcji „Wisła”, więc teren był opuszczony przez przymusowo wysiedloną ludność ukraińską, w tym Łemków i Bojków.

: Tak, i po drodze wciąż natykaliśmy się na spalone wsie. W roku 1947 były prowadzone główne działania w ramach Akcji „Wisła”, ale ciągnęło się to jeszcze do początku lat 50-tych. To zdecydowanie czarna plama w naszej historii.

MG: Jeszcze długo w latach powojennych Bieszczady były terenem dość niebezpiecznym.

: Pamiętam, jechaliśmy wtedy wojskowym gazikiem, ja z dziećmi z Przemyśla do męża i oficer mówi do nas w pewnym momencie: „będziemy przejeżdżać przez dość niebezpieczny teren, więc połóżcie się teraz w samochodzie i schowajcie głowy” i faktycznie w pewnym momencie wyszli z lasu jacyś ludzie i chcieli nas zatrzymać. A on dodał gazu i wtedy zaczęli do nas strzelać… to byli ludzie ubrani po cywilnemu i mieli takie długie włosy. Na szczęście nic nam się nie stało, choć samochód uszkodzili. Wojsko ich potem szukało. Zresztą teren był patrolowany na bieżąco.

:To były takie niedobitki bandyckie, element przestępczy, bo chyba to jest najlepsze określenie tych ludzi.

: A ja na początku myślałam, że to wszystko co się działo, to jest inscenizacja, żeby dzieci mogły przeżyć przygodę… A na miejscu, kiedy dotarliśmy do obozu, w którym mąż stacjonował, okazało się, że sytuacja była poważna.

: W tamtych czasach każdy miał przy sobie broń, bo trzeba pamiętać, że pospolici przestępcy też uciekali w Bieszczady wtedy.



Przejdź na górę